Uzdrowisko
bo jakoś tu chłodno,
pani wyjechała
pusto tu i głodno.
Zamarzyło jej się
w górach uzdrowisko,
tu jest mi za ciasno
jadę i to wszystko.
Spakowała "kufry"
pięknie się ubrała,
na odchodne ręką
tylko pomachała.
Zasapany pociąg
podjechał na stację,
posiedź skarbie w domu
ja mam już wakacje.
Nie próbuj mnie śledzić
powiedziała Ania,
cień jest niewidoczny
źle do pilnowania.
Wszyscy wiemy dobrze
jak to w uzdrowisku,
męskich cieni pełno
jak na rykowisku.
Pojechałbym do niej
gdyby było blisko,
sprawdzić czy nie śledzi
ją jakieś chłopisko.
Chcą zdobyć trofea
przyprawiając rogi,
jak włożę kapelusz
mój ty Boże drogi.
Gadam z samym sobą
i poduszkę ściskam,
wieje pod pierzyną
śmierć z zazdrości bliska.
Dwa dni już minęły
nie jem nic z zgryzoty,
na myśl o tym biją
na mnie zimne poty.
Ja z komórką w ręce
parzę sobie dłonie,
chyba nie wytrzymam
zaraz tam zadzwonię.
A tu naraz czuję
jakieś drżenie w dłoni,
patrzę, znany numer
moja Ania dzwoni!.
Słuchaj mój kochany
coś taki zdziwiony!
mam piękny hotelik
dla nas zamówiony
Spędzimy tu razem
miesiące miodowe,
łóżko już zasłane
wszystko jest gotowe.
Nie potrzebne mi są
jakieś chłopskie cienie,
kogoś kochanego
przecież nie wymienię.
Spakowałem szybko
pastę i szczoteczki,
pięć- tysięcy drobnych
z mojej skarboneczki
Szczęśliwy jak młodzik
do ślubu gotowy,
wyruszyłem przeżyć
znów miesiąc miodowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz