Kochanej Ani
jesteś moją kobietą,
pięknem, powabem kusząca
codzienną podnietą.
Śmietanką dodaną do kawy
w szklance piwa pianką,
w nocy się przytulając
dla dorosłego kołysanką.
Spowiednikiem bez pokuty
plastrem na duszy rany,
uśmiechnąć mi się każąc
gdym smutny i stroskany.
Lekiem jesteś na ciśnienie
gdy troski codzienności,
cichcem się wkradając
grzebią w podświadomości.
Z twojego powodu muszę
na brzuszku liczyć wałeczki,
wypieki twoje kosztując
na obiad rolady , kluseczki.
O moje zdrowie się troszcząc
dajesz mi pracę w ogrodzie,
z łańcucha niewoli spuszczając
pozwalasz żyć na swobodzie.