wtorek, 22 kwietnia 2014

Wielkanoc po mojemu

Wielkanocne przyszły święta
w gronie bliskich i rodziny
by odwiedzić polskie morze
przyjechałem w odwiedziny

Indyk w piecu już rumiany
ciasto wygląd ma baranka
już na stole leży szynka
malowane w koszu jajka

Choć pisanki na nie mówią
przecież to normalne kurze
bielą świecą wierzby bazie
piękne w wazoniku róże

Moja Ania już gotowa
makijażyk, lok kręcony
i ja z gębą wygoloną
garniturek mam włożony

Jajka mi się tęczą mienią
na nie Ania ma sposoby
nic że wygląd trochą śmieszny
mówi widać żeś jest zdrowy

By zapobiedz przejedzeniu
stoi już schłodzona wódka
chyba wprosi się na obiad
wiosna z naszego ogródka

Widać wszędzie ją w około
rozpędzoną na całego
znikła gdzieś szarówka zimy
lazurowe w górze niebo

Pół święconki już zjedzonej
wymazałem nią swe grzechy
skropię ją schłodzoną wódką
za pokutę z tej uciechy

piątek, 18 kwietnia 2014

Dwa zające

                               Wielkanoc po mojemu

Przez opłotki i przez łączki
zasuwają dwa zajączki,                 
jeden niesie w torbie jajca
wiosną frajda to do zajca.

Drugi puszki ma z farbami
mówi zajmę się jajami,
najpierw wrzucę im kolory
później zrobię jakieś wzory.

Pierwszy jakoś nie kumaty
lepiej maznąć piękne kwiaty,
przecież wiosna dookoła
się rodzące życie woła.

Coś ci chyba dziś odbiło
patrzeć na twe uszy miło,
czyś ty pierwszy dzień na świecie
jutro jest Wielkanoc przecie.

Ma być pisklak i pisanki
mają z ciasta być baranki,
w wazoniku piękne bazie
i szyneczka tak na razie.

Ze śmietaną kwaśny żurek
babka z lukrem-no marmurek,
śmigus-dyngus w poniedziałek
a we wtorek resztki jajek.

Zając się po uszach skrobie
w cętki jednak jaja zrobię,
jak pociągnę z buteleczki
dodam gwiazdki i kreseczki.

Poukrywam w krzakach, trawie
by się przyjrzeć tej zabawie,
jak dorośli i dzieciaki
jaj szukając wchodzą w krzaki.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Lutowe fanaberie

Chociaż to początek marca
zobaczyłem już bociana,
kłótnie szpaków słychać głośne
wśród konarów wcześnie z rana.

U niedźwiedzia już pobudka
futro grzeje go zimowe,
takie wczesne ocieplenie
też dla niego nie jest zdrowe.

Na urlopie w Winterbergu
chciałem bardzo przed paniami,
błysnąć jako super sportsmen
i pochwalić się nartami.

Wszędzie czarno dookoła
chociaż dobiegł końca luty,
w szafie futra gryzą mole
nie ubrane ciepłe buty.

Bieli tylko na lekarstwo
dziwna jakaś mieszanina,
niby śnieg to niby błoto
z wodą przemieszana glina.

Jak tu się pokazać paniom
ochlapany pod pośladki,
poprzez gogle nic nie widzę
mokra kurtka oraz „gatki”.

Nie smakował nawet grzaniec
no bo co tu miał zagrzewać,
pięknej zimy tej bajkowej
nie ma już się co spodziewać.

Nie czekając aż się zjawi
sprzęt narciarski spakowałem,
grożąc Pani Zimie palcem
zły do domu się wybrałem.

Nie mam od żadnej adresu
nie zawarłem znajomości
nie chce żadna już rencisty
wolą chłopa z krwi i kości

Wyrzucona forsa w błoto
w fitness studio czas stracony,
bez powabnych spojrzeń kobiet
powróciłem w swoje strony.