i Mikołaj w progu stoi
czas co gna jak oszalały
codzienności rany goi
Zima co rok powolniejsza
choć jej sługi już zajrzały
mrozik szkliwem pokrył drogi
śniegu leżał całun biały
Coś nie chciała się przyłożyć
bo go było bardzo mało
na bałwana nie starczyło
zniknął, gdy słoneczko wstało
klucz żurawi, szarych gęsi
już za horyzontem zniknął
pierwszy szron na szybie auta
jak przecudny kwiat zakwitnął
zwolnił mego życia zegar
kładzie się do snu przyroda
w letarg zapadł sad i ogród
jak na rozkaz-“Pana Boga“