poniedziałek, 23 stycznia 2017

Starość

                                                          
                                         Pensioner Character #character            



                                                      Po cichutku, po kryjomu
                                                      się zakradła w moje życie
                                                      lica marszcząc, kark schylając
                                                      jak złodziejka, podle, skrycie

Pewnie jest jakąś fryzjerką
bo za włosy się zabrała
część mi farbą posrebrzyła
a tą resztkę mi wyrwała

                                                      Już zmęczony jestem rano
                                                      jak mam wstawać do roboty
                                                      w poniedziałek już nie mogę
                                                      by doczekać się soboty

Po koszeniu w mym ogrodzie
mam ból krzyża i zakwasy
nic się nie martw kumpel mówi
jeszcze gorsze przyjdą czasy

                                                      Dobra jesteś myślę sobie
                                                      słowa nie są to pociechy
                                                      gdy po grzebień sięgam czasem
                                                      słyszę Ani dziwne śmiechy

Nic to nie da z nią się droczyć
drzwi przed nosem jej zamykać
widać przyjdzie na mej drodze
częściej starość mą spotykać

Kościelne dzwony

Bóg nas zaprasza do siebie
na mszę św. do kościoła
dzwon na wieży wysoko
na ucztą duchową woła


Woła nas ciągnie do siebie
chcąc zbawić nam naszą duszę
by strach oddalić przed piekłem
i czyśćca oddalić katusze


Drogę chcą wskazać do siebie
przez ścieżki życia ziemskiego
przekonać tych jeszcze błądzących
że celem istnienia jest niebo


W modlitwie nam każą przystanąć
przyjrzeć się sobie w zadumie
kto dzwony kościelne słyszy
ten Boga naprawdę rozumie


Dzwony kościelne dzwony
na z Bogiem nas kuszą przygodę
on w zamian by grzechy wymazać
chce rękę nam podać na zgodę

                                       Wiejski odosobniony kościół dla katolików z dzwonkowym wektorem

Pobudka

Nie wiem co to jest takiego
coś mnie budzi wcześnie z rana
może sąsiad też tak wstaje
drażni kawa zaparzana
 
                                      
Może to mój w środku zegar
nie serduszko które puka
lecz choróbsko to poetów
bo do wierszy rymów szuka


Stres to dnia jest poprzedniego
lub pragnienia nie spełnione
nie zrobione co zadane
bo n na kiedyś odłożone


Może Ania by mieć spokój
cichcem mnie wypycha z łóżka
może chrapię, głośno sapię
lub ugniata mnie poduszka


Mógłbym tak się zastanawiać
aż mnie zmorzy znowu spanie
by znów zacząć wcześnie rano
poetyckie me wstawanie

Czym jest miłość

 Miłość, serce, napis, róża
Czy miłość to codzienne
po domu jest krzątanie
z porannym zapytaniem
jak spałeś mój kochanie?

                                                          Zwierzęcy może popęd
                                                          co ciągnie nas do łóżka
                                                          zniewala dziką rządzą
                                                          młodzieńca czy staruszka

Lub może coś wzniosłego
pomimo chmur i słoty
jest plastrem na zranienia
by przeżyć uczuć wzloty?

                                                          A może to coś więcej
                                                          co w miłość wierzyć każe
                                                          pomocną dłoń wyciągać
                                                          pomimo serc obrażeń

Choć siła i witalność
już z wiekiem przytępiona
każe im z dumą mówić
to mąż mój a to żona?

 

                                                          Czy coś co nam pozwala
                                                          uczuciem odurzeni
                                                          polami kroczyć wspomnień
                                                          do bram życia jesieni!

Sny niespełnione

marzenie senne 
Dzisiaj w nocy się przyśniła
tuż przy samym łóżku stała
nic nie miała tylko piercing
dobrze że ma Ania spała


Czemu piercing tam na dole
jeszcze majtki zniszczy sobie
jeśli dzisiaj taka moda
też nim sobie „GO“ ozdobię


Gdy przełknąłem głośno ślinkę
słychać było to z daleka
wsadź ją stary do pościeli
bo ci zwieje więc nie zwlekaj


Myślę sobie nie bądź głupi
schowaj pod poduszkę babę
choć już latka masz nie małe
może dasz jej jakoś radę


Lecz jak bardzo się postarasz
może się spodobać babie
zacznie głośno to wyrażać
Ania wstanie i po sprawie


żeby miejsce w łóżku zrobić
posunąłem ciut w bok Anię
ona w pół-śnie pyta słodko
super, będzie przed śniadaniem


Niech to ściśnie myślę sobie
młodzik z ciebie już nie taki
dwom na pewno nie dasz rady
więc niech sen umyka w krzaki


Budzi Ania się nad ranem
przeciągając kocie ciało
dokończ bo się rozchorujesz
co ci w nocy się zachciało

Ostatnie pożegnanie

Ojcu Ani-

Kiedy jeszcze była Polska
urodzony w Ukrainie
po tułaczce przez Europę
znalazł miejsce w Koszalinie


Szczęściem jego były córki
kochał wnuki, wnuków dzieci
wiedząc że gdy czas nadejdzie
jego dusza w mrok uleci


Żoną, byłaś Mu Marianno
kumplem i lekarzem duszy
kimś kto dobrym słowem, sercem
codzienności lody kruszy


Choć bez stuły i obrączki
wypełniłaś swe zadanie
obraz szczęśliwego Ojca
nam w pamięci pozostanie


Uśmiech miał na swojej twarzy
słysząc imię swe „Marianku”
kończąc wspólny dzień wieczorem
wstając razem o poranku


Tryskał werwą i radością
kiedy trzymał Cię za rękę
sił mu dodawałaś sobą
ból łagodząc i udrękę


Znalazł w twoim domu radość
to co zwiemy codziennością
darząc zabiegane życie
cząstką szczęścia i miłością


Czym uczucie jest, oddanie
kiedy życie nam ucieka
pokazałaś że w chorobie
można liczyć na człowieka!


Dumna bądź ze swoich wnuczek
wychowałaś je na ludzi
dłoń pomocną ci podały
widząc jak się babcia trudzi

 
Twoją polecamy duszę
Stwórcy który rządzi w niebie
modły, składając do Niego
czując, że jesteś w potrzebie

Perypetie Kawalera

Bildergebnis für kawaler
Kiedy byłem piękny młody
przyznam, opóźniony byłem
gdyż dopiero ze erotyką
chrzest przed ślubem mój odbyłem


Tak myślałem sobie wtedy
później zacznę, dłużej mogę
choć po pierwszym razie przyznam
strach przeżyłem oraz trwogę


Dobrze wiemy że niewiasty
o prawiczku każda marzy
więc próbują im to zabrać
zanim dojdą do ołtarzy


Nie chcę się tu rozpisywać
już nie mówiąc o szczegółach
jak szok minął, strach i zgroza
dusza ma fruwała w chmurach


Do dziś myślę o tym pierwszym
śmiejąc z siebie się do ucha
wdzięczny że mnie chciała zgwałcić
zdrowa, spragniona dziewucha

Srebrna kraina

W samym sercu hut i kopalń
tam gdzie śląska jest wyżyna
odrodzona z zapomnienia
„Srebrna” leży dziś kraina

Czuć pot "Gwarka" strudzonego
widać warpie, wyrobiska
to kraina gdzie mieszkałem
sercu memu bardzo bliska

„Tarnowicyt” ją rozsławił
rudy srebra i „Galena”
piękno ziemi Tarnogórskiej
oraz- poetycka Wena

Urok parku Donnersmarków
buków szum w Segieckim lesie
śmiech szczęśliwych Tarnogórzan
echem się dokoła niesie

 Z domu widać Szyb Staszica
Steinbruch, górki na sosinie
gdzie na nartach będąc mały
jeździliśmy po nich w zimie

Może kiedyś tam powrócę
stanę na Repeckiej ziemi
by znów widzieć pośród kopalń
pola w soczystej zieleni

By zobaczyć chłopa „Rybkę”
pochód w całej swojej gali
oddać hołd tym którzy dla nas
pamięć o nich zachowali

Homikowanie

Bildergebnis für robienie zapasów
Rząd chce wydać zarządzenie
wiedzą o tym wszyscy w Polsce!
by zapasy robić w Niemczech
ponoć Merkel w wielkiej trosce


Boi się że gdy ją zwolnią
rozpacz będzie jak w Korei
nikt nie ruszy się do pracy
zamkną dworce na kolei


Naród wyrwie sobie włosy
i w kościołach pełno będzie
zaproszeni islamiści
siądą pewno na Urzędzie


U mnie włosów nie za dużo
z wyrywaniem trudno będzie
płakać pewno też nie będę
że nie będzie jej na „grzędzie”


Założyłem wczoraj studnię
przeliczyłem skrzynki piwa
mąkę na żur zakupiłem
choć na polach jeszcze żniwa


Wodę zostawiłem w wannie
jutro znów się w niej umyję
zęby starczy raz na tydzień
ważne by mieć czystą szyję


Mówi Merkel o kryzysie
obudziła nam się wreszcie
„bajzel” mamy już od dawna
bieda u nas na wsi w mieście
 

Banki chcą bym wydał forsę
pochowaną w mej pościeli
azylanci chcą uciekać
bo ich "Panią" diabli wzięli


Posiedzenie zrobię w nocy
w łóżku z Anią- kryzysowe
bo jak seksu też zabronią
z pełnym chodzić, to niezdrowe


Wali na łeb się EUROPA
Multi-Kulti w dupę bierze
a ja jakoś nie kumaty
tej ciemnocie już nie wierzę

Dwie siostrzyczki

Rosną obie przy swym boku
jak kwiatuszki w mym ogródku
dzieląc radość lat „szczenięcych”
tuląc się w dziecięcym smutku

Misia starsza prym tam wodzi
jest wyrocznią dla Natalki
starsza woli gry, zabawy
młodsza kocha książki, lalki

Dumą są swoich rodziców
Babci, dziadków oczkiem w głowie
gdy bez siebie żyć nie mogą
widząc jak tryskają zdrowiem

Daj im Boże radość życia
pozwól im żyć marzeniami
przed „złym”chroń je tego świata
widząc dobro serduszkami

Pozłacana Niewola

Ptasia klatka
Mały ptaszek w złotej klatce
siedzi sobie na huśtawce
ma dzwoneczki i lusterka
w które często smętnie zerka

W bród jedzonka, czysta woda
lecz gdzie wolność i swoboda?
ciasne druty jak przy płocie
by rozwinąć skrzydła w locie









 

By zobaczyć piękno świata
nie pozwala z złota krata
by z partnerką mieć pisklęta

dzieli ich klatka przeklęta

Wyśpiewuje smętne trele
w piątek, wtorek i w niedzielę
więc właściciel myśli sobie
klatkę bardziej mu ozdobię

Żeby było jak u mamy
jeszcze coś ci tam dodamy
jastrząb czyha na wolności
a tu spokój masz, pyszności

Nie rozumie ptasich treli
wielu z jego właścicieli
co nam z złotej jest niewoli
gdy więzione serce boli

Tak jak nieraz w naszej pracy
siedzą cały dzień rodacy
złotą klatką jest mamona
ceną, urlop, dzieci, żona

Kalendarzowe lato

Lato już dobiega końca
chociaż go nie było wcale
dzień zaczynał się pogodnie
kończył zaś w ulewie, szkwale


Bildergebnis für koniec lata
Na zagonach jeszcze zboże
szaro-bure od starości
nie zebrane bo za mokre
chyba w domach głód zagości

W mym kominku ogień huczy
tak jak wiosną lub jesienią
chyba mędrcy od pogody
pory roku nam zamienią

Sami już nie mają zdania
mimo w górze satelitów
gdy w łeb biorą przepowiednie
chłopskich i góralskich mitów

Nadgodziny robię w pracy
no bo co tu robić w domu
na ogrodzie tak wygląda
jakby doszło do pogromu

Może jesień, polska złota
wejdzie w pola i ogródki
przepędzając choć na krótko
słotne myśli oraz smutki

W las wybiorę się na grzyby
miedzą przejdę się polami
otulony Babim latem
by pożegnać się z ptakami

W locie już widziałem młode
jak tworzyły stada, klucze
może kiedyś tak jak one
w moje strony także wrócę