niedziela, 23 lutego 2014

Zakamarki osobowości

W zakamarkach ludzkiej duszy
czarne się czeluście kryją,
drzemiąc w środku oczekują
gdy się zbudzą i ożyją.

Pod płaszczykiem niewinności
wszystkich w koło okłamują,
patrząc nieraz prosto w oczy
tęczę na czarno malują.

Czasem sami nieświadomi
mocy która nami włada,
choć pragniemy być uczciwi
kłamstwem życie się układa.

Lecz też miejsce jest na miłość
piękną czystą i zmysłową,
gdzie podnietą zmysłów dotyk
i na co dzień dobre słowo.

Radość gładzi troski twarzy
bo ktoś bliski i kochany,
leczyć umie swym uśmiechem
codzienności ciężkie rany.

Partnerowi dany w darze
uścisk dłoni, ciepłe słowo,
chociaż serce na rozdrożu
karze wierzyć nam na nowo.

Miłość plastrem jest na życie
by rozpędzić duszy cienie,
i wśród trosk i niepowodzeń
wierzyć w dobroci istnienie.

Za kominem

Za kominem w mym pokoju
świerszczyk swoje skrzypce schował,
ciężką zimę, słotną jesień
w ciemnej szparce przezimował.

Coraz częściej mruży oczka
i prostuje zgrabne nóżki,
główkę dźwiga choć zaspany
coś podnosi go z poduszki.

Pewnie to promyczek słońca
wszedł figlarnie w ciemną szparkę,
pieszcząc czule sztywne członki
chce zaprosić go na randkę.

Wstanie przejrzy swe skrzypeczki
skrzydła zmięte wyprostuje,
śpiewem ptaków pobudzony
z muchą w tańcu zawiruje.

Spała obok przy świerszczyku
z zimna bidulinka drżała,
z boków wiszą jej skrzydełka
bez jedzonka ciut zmarniała.

Widząc taką zabiedzoną
żal się mu zrobiło muchy,
skoczę mówi do spiżarni
żeby przynieść ci okruchy.

skrzypki zostaw lepiej tutaj
na nic się przydadzą w drodze,
mucha znając życie dobrze
powiedziała ku przestrodze.

Czasem skoczy ktoś do kiosku
żeby przynieść papierosy,
znika jakby go nie było
mimo że był w gatkach, bosy.

Z miną na śmierć skazanego
wylazł świerszczyk ze swej szparki,
by okruszki chleba przynieść
mądrej muszce ze spiżarki.    

             

Świerszcz w komorze

                           "ciąg dalszy "Za kominem"

Świerszcz obiecał muszce
że w biedzie pomoże,
jedzonka jej przyniesie
co obok jest w komorze.

Zostaw mówi mucha
swoje tu skrzypeczki,
by ci nie wpadł pomysł
z nimi do ucieczki.

Przez szparkę się wcisnął
świerszczyk do komory,
gdzie po brzegi stały
zapasów pełne wory.

Zjem powiedział sobie
tylko odrobinkę,
chleba wezmę muszce
ja zjem ser i szynkę.

Zobaczył też wina
pełniutką butelkę,
nic mi nie zaszkodzi
jak wezmę kropelkę.

Przebiera w jedzonku
z każdego coś skubnie,
nie wiedząc że przy tym
bardzo w pasie grubnie.

Choć chleba wziął z sobą
maciupki okruszek,
wyjść nie mógł przez szparkę
bo przeszkadzał brzuszek.

Trzy dni biedny czekał
by mógł wyjść z komory,
z głodu wśród łakoci
był blady i chory.

Powrócił do muszki
z chleba okruszynką,
sam pachniał z daleka
winem oraz szynką.

Od kumpla pomocy
się innej oczekuje,
tyś syty i szczęśliwy
gdy ja tu głoduję.

Na świerszcza obrażona
poleciała mucha
wróblowi wprost wpadając
do głodnego brzucha

sobota, 22 lutego 2014

Ptakom podobni

                                                                              

Skrzydełek dostali
młodziutcy górale,
sławiąc imię Polski
aż po wysokie hale.


Dolinami lecą
echem wierchy niosą,
imię Ziobry, Stocha
hen aż ku niebiosom.

Następcy Małysza
i ducha sportowego,
pną się ku wyżynom
sportu tak pięknego.

Morzem flag, sztandarów
czerwienią się trybuny,
z całej polski wiernych
kibiców stoją tłumy.

Po złoto olimpijskie
sięgnijcie orły młode,
polećcie aż pod chmury
po sławę i nagrodę.

„Zaczarowany ołówek”

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBWIlevnKn8l-QAADgNosrda1G0G_MUDzRvaZddsAiTjoePc9XNylEpT5pSFVU9xQ4TLuRGY5Et0T8HHlMSMdwAuD_oLNDO9xV_J_o7G3AOvMMFORMkA7Y_stY1Of1MFYfWj8SL8Z9CZc/s1600/7651d327fa.jpgWnuki się u nas zjawiły
na krótko w odwiedziny,
spróbuję więc wykorzystać
cudowne z nimi godziny.

By mogły z dumą opowiadać
że czas spędzili z dziadkami,
kartki wyjąłem papieru
stół zasypałem kredkami.

Jak w "Zaczarowanym Ołówku"
ręką fantazji wiedziony,
ciekawością otoczony dzieci
puste zapełniałem strony.

Słonika im narysowałem
z bardzo dużymi uszami,
z trąbą jak wąż strażacki
oraz strasznymi kłami.

Żyrafę z szyją długaśną
by wszystko w około widziała,
i hienę, brzydką w cętki
która się z wszystkich śmiała.

Wielbłąda z dwoma garbami
taki to wybryk natury,
gdy w piasku się położył
pomyślał wnuk że to góry.

Z dużą czupryną hipisa
lwa im też narysowałem,
by śmieszniej było, zagadkowo
prążki mu zebry dodałem.

W koronie dumnego żurawia
z workiem na dziobie pelikana,
i tylko uszy i oczy widoczne
w wodzie śpiącego hipopotama.

Był tam też domek z piernika
ciążka na stacji lokomotywa,
na księżyc lecąca rakieta
jak się od ziemi odrywa.

Rekin mi połknął gumkę
przewrócił narysowany statek,
wieloryb fontanną wody
spryskał nas na dodatek.

Kartek zaczęło brakować
przytępione leżały ołówki,
i dzieci ciekawością rozpalone
nad rysunkami główki.

Dostając od mojej Ani
w nagrodę pachnącą kawę,
całusa od Kuby, Matiego
zdobyłem malarza sławę.