śnieżna Dama
Wczoraj spotkałem panią w bieli calutka była,
płaszczyk z futer sobolich
swe włosy szronem przykryła
Dzieci, jej srebrnych śnieżynek
było ze sto- tysięcy,
razem z soplami lodu
na pewno jeszcze więcej
Dlaczego myślałem ma "sanki"
tak piękna i nie samochodem,
lecz kiedy podałem jej rękę
zmroziło me serce chłodem.
Na drugich siedział saniach
z wielkimi przy nosie soplami
minister do spraw ośnieżania
powożąc reniferami
Ta Pani to była zima
a tacy nie chodzą sami
ze służbą i mężem Mrozem
śnieżycą i bałwanami
śnieżynki jak wszystkie dzieci
tylko im w głowie swawole
białym z poduszek pierzem
pokryły łąki zagajnik i pole
Wróciłem prędko do domu
ze strachu i z zimna drżałem
choć chciałem nie mogłem pisać
Bo dopiero dziś--odtajałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz