Przed mym domem i w ogrodzie
stoi karmik do ptaszyny
tam ma Ania z dobrym sercem
sypie ziarno, okruszyny
Wróbel zjawił się raniutko
bez pośpiechu i żenady
swym świergotem zapraszając
pstre sikorki do biesiady
Kuzyn wróbla był mazurek
dzwońców stadko w żółtej krasie
wyjadając bez pośpiechu
resztki ziaren na tarasie
Na gałęzi nad karmikiem
przysiadł sobie gil czerwony
obok głośno rozgadane
kawki, sroki, czarne wrony
Dookoła mych karmików
rozwiał psotny wiatr nasionka
uszka widzę polnej myszki
i kawałek jej ogonka
Rozglądają się bez przerwy
ciągle w górę spoglądając
chcą wypatrzyć cień sokoła
jak płochliwy w polu zając
W atlas ptaków szybko spojrzę
by „imiona” wkuć ptaszyny
bym mógł wnuczkom opowiadać
gdy dziś przyjdą w odwiedziny