wtorek, 19 lutego 2013

                          Utracona Zima


Słoneczne zgasły lampy
przykryte chmur kotarą,
białego brakło puchu
ponuro, brudno, szaro.

Choć to już dawno temu
w pamięci ciągle żywa,
jak biel puszysta zimy
naturę w śnie okrywa.

W marzeniach moich widzę
stojące przed chatami,
grubaśne białe stwory
co zwią się bałwanami.

Z nosami marchwianymi
miotłami za pazuchą,
w takt płatków wirujących
tańczące z zawieruchą.

Z rozwianą grzywą konie
pędzące przed saniami,
kuligu żywą wstęgę
świecącą pochodniami.

Jak z górki na pazurki
na sankach i na nartach,
czas z piękną Panią Zimą
upływał nam na żartach.

Wesołe śmiechy dzieci
bez „brzemia” computera,
co dzisiaj jak Chimera
czas wolny im pożera.

Miłością ją darzyłem
kochałem ponad wszystko,
nic że kąsała chłodem
mroziło jej wiatrzysko.

Zniknęły gdzieś me zimy
i las w bajkowej szacie,
gdzie było pięknie biało
dziś skał widać połacie.

Już w Austrii na lodowcach
w Szwajcarii jej szukałem,
też w włoskich Dolomitach
jej spotkać nie umiałem.

I smutno jest mi jakoś
jakbym stracił bliskiego,
z nadzieją że powróci
spoglądam w chmurne niebo.

Młodym to nie przeszkadza
w jej braku wyrastają,
ja czekam na jej urok
za nią me „Narty” łkają

Odeszło Coś na zawsze
gdzieś w środku pustkę czuję,
za bielą śniegu tęsknię
jej piękna mi brakuje.

                                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz