piątek, 15 lutego 2013

                Rio po naszemu

Bez salsy, rumby i czaczy
rozgłosu i rytmów gorących,
zebrała się ludu gromada
karnawał kochających.

 
Skazańcy w więziennych pasiakach
dzwoniąc kulą u nogi,
siali popłoch w około
i w śród pań okrzyki trwogi.


Zjawił się Marszal z gwiazdą
na smyczy z lamparcicą,
wiedząc że spotka bandytów
i że oni się z nim liczą.

Zorro z szabelką u boku
z wąsikiem pod czarną maską,
szelmowskim rzucając okiem
pochlebiał paniom i laskom.


Był władca mrocznego hadesu
w opiece jakiegoś demona,
o bladej bez życia twarzy
na pewno wampirka-żona.

 
Piratki czekały tylko
by porwać kapitana,
wykupić się miał całusem
i z nimi tańcami do rana.

Z kraju piramid się zjawił
faraon w bogatych szatach,
choć było widać że przybył
po paru tysięcy latach.


Szejk był też z Abu Dhabi
w tunice z klejnotami,
i kundel w ciapki i plamki
drażniący się z kocicami.


Przed snem jakaś paniusia
w szlafroczku i w papilotach,
kręciła się obok panów
w sennych podskokach.

Władza też była a jakże
w mini i spluwą u boku,
wlepiając tylko mandaty
za trzeźwość oraz za spokój.


Diablice z rogami na głowie
czyhały na słabeuszy,
nie mogąc doczekać chwili
by dobrać się do ich duszy.


I para indian tam była
na zgodę z fajką pokoju,
podobno „Wanatów plemię”
w ich tradycyjnym stroju.


Pingwin-klasztorna panna
po sali się kręciła,
licząc na palcach, ilu
grzeszników już nawróciła.

Byli też „nienormalni”
w zwykłych codziennych strojach,
dziwacznie wyglądając
przy punkach, lekarzach, kowbojach.

 
Gdy jasność świtu nastała
wróciła szarówka, dzień nowy,
wyganiając „odmieńców” do domu
by leczyć skacowane głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz