Deszczowy poranek
Za oknem dzwonieniem
w parapet blaszany,
zerwałem się z łóżka
jeszcze snem pijany.
Kropla po kropelce
w rytm jakiejś muzyki,
tworzyły na szybie
malutkie strumyki.
Jeszcze deszczyk padał
i wstawało słońce,
rozścielając mgliste
opary na łące.
Drogocenny nektar
chcąc uchronić w kwiatach,
pochyliły główki
kwiatki na rabatach.
Wróbel się wykąpał
już w ciepłej kałuży,
nasionek nazbierał
strąconych po burzy.
Pragnienie poranne
trawnik już ugasił,
tęczę w kroplach wody
promień słońca zgasił.
w parapet blaszany,
zerwałem się z łóżka
jeszcze snem pijany.
Kropla po kropelce
w rytm jakiejś muzyki,
tworzyły na szybie
malutkie strumyki.
Jeszcze deszczyk padał
i wstawało słońce,
rozścielając mgliste
opary na łące.
Drogocenny nektar
chcąc uchronić w kwiatach,
pochyliły główki
kwiatki na rabatach.
Wróbel się wykąpał
już w ciepłej kałuży,
nasionek nazbierał
strąconych po burzy.
Pragnienie poranne
trawnik już ugasił,
tęczę w kroplach wody
promień słońca zgasił.
Obudziłem Anię
by przy dobrej kawce,
rozpocząć dzień nowy
w ogrodzie na ławce.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz