Letni dzionek
Za oknami dzionek wstaje
przeciągając drzew ramiona
po upalnej parnej nocy
rosą zieleń jest spocona
Obudzone pędem pracy
na ulicach życia głosy
zamienione w czarny ugór
poznikały zboża kłosy
Obowiązek budził z rana
takie tam, przyzwyczajenie
mi kazało lat pięćdziesiąt
zadbać o wikt oraz mienie
Żaden ze mnie nocny Marek
coś wyrywa mnie z pościeli
bez znaczenia czy słoneczko
lub na dworze śnieżek bieli
Dzisiaj budzik obrażony
stoi w kącie od parady
Wena za to każe wstawać
bez skrupułów i żenady
Ma nadzieję że się uda
wiersz napisać o poranku
rymem kwiaty namalować
albo malwę tuż przy ganku
O księżniczce może wspomnę
leśnych duszkach coś napiszę
co się dzieje w mysiej noże
pozaglądam w kąty, nisze
Lub zakończę me pisanie
by nie nudzić was rymami
jutro też mnie Wena zbudzi
męcząc swymi życzeniami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz