Wstaję zawsze bardzo wcześnie
ranna ze mnie jest ptaszyna
brzask otwiera moje oczy
drażni rankiem mnie pierzyna
Jeszcze brzask przeciera oczy
w cień pierzchają nocy duszki
bez pamięci sny płochliwe
odpychają od poduszki
Już jutrzenka dawno wstała
igra z słońca promieniami
zapraszając nas na koncert
żółtej wilgi z słowikami
Coś mi rano wstawać każe
sam już nie wiem o co chodzi
pozostanę z kawką w łóżku
licząc Ania ją osłodzi
Zjadłbym z chęcią w nim śniadanko
może je przyniesie Ania
ja zaś żeby się odpłacić
dodam jajka do śniadania!
Może później coś napiszę
po spędzonej nocy z weną
widząc jak pod jej natchnieniem
składne rymy gładko płyną
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz