Okryły mgieł tumany
dzionki i poranki.
słoneczko patrzy smętnie
spoza chmur firanki.
Zaszronione ranne łąki
srebrzą się i złocą,
przymrozkiem malowane
w tajemnicy nocą.
Dywan z liści leży
w parku pod drzewami,
kożuch miękkiej waty
wisi nad stawami.
Rolnik już bez pracy
bo wcześniutkie wieczory,
z górskich hal zagnane
stada do obory.
Wkrada się nostalgia
w wierszy naszych rymy,
kroków nasłuchując
nadchodzącej zimy.
dzionki i poranki.
słoneczko patrzy smętnie
spoza chmur firanki.
Zaszronione ranne łąki
srebrzą się i złocą,
przymrozkiem malowane
w tajemnicy nocą.
Dywan z liści leży
w parku pod drzewami,
kożuch miękkiej waty
wisi nad stawami.
Rolnik już bez pracy
bo wcześniutkie wieczory,
z górskich hal zagnane
stada do obory.
Wkrada się nostalgia
w wierszy naszych rymy,
kroków nasłuchując
nadchodzącej zimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz