Zapłakana
W długiej kapocie
w kaloszach po kolana
przyszła do nas Pani
z samiutkiego rana
Jeszcze słonko było
na wschodzie w pościeli
na niebie ciemne chmury
mówiły że pobieli
Nadziei i odnowy
zapach z sobą niosła
wśród deszczu i wichury
przyszła do nas wiosna
Boćki już widziałem
w gnieździe obok drogi
też miały mokre skrzydła
i ubłocone nogi
Coś mi się tu wydaje
że ciut się pośpieszyła
z siłami na zamiary
się nieco przeliczyła
Tak stoi w mym ogrodzie
jak wróbel przemoczony
aż boćki robią oczy
i śmieją na głos wrony
Pamiętam ją świeżutką
ubraną w zwiewne szaty
sadziła nam na klombach
wiosenne piękne kwiaty
Wiary więc nie tracę
że jakoś się pozbiera
i słonko mnie ogrzeje
zamiast-- kaloryfera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz