niedziela, 2 lutego 2025

 


                        Zapłakana


W długiej kapocie

w kaloszach po kolana

przyszła do nas Pani

z samiutkiego rana


Jeszcze słonko było

na wschodzie w pościeli

na niebie ciemne chmury

mówiły że pobieli


Nadziei i odnowy

zapach z sobą niosła

wśród deszczu i wichury

przyszła do nas wiosna


Boćki już widziałem

w gnieździe obok drogi

też miały mokre skrzydła

i ubłocone nogi


Coś mi się tu wydaje

że ciut się pośpieszyła

z siłami na zamiary

się nieco przeliczyła

Tak stoi w mym ogrodzie

jak wróbel przemoczony

aż boćki robią oczy

i śmieją na głos wrony


Pamiętam ją świeżutką

ubraną w zwiewne szaty

sadziła nam na klombach

wiosenne piękne kwiaty


Wiary więc nie tracę

że jakoś się pozbiera

i słonko mnie ogrzeje

zamiast-- kaloryfera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz