W drodze
Siwy włos posrebrzył skronie
brzemię lat przygięło plecy
wiek co był mym przyjacielem
komplikował proste rzeczy
Zadbać mogłem tak od ręki
o nasz ogród i rabaty
na jeżyka przystrzyc trawkę
coś naprawić, podlać kwiaty
Sił powoli nie starczało
by wiersz sklecić, brakło czasu
chcąc po pracy oddech złapać
iść nie chciało się do lasu
W podróż nową się wybrałem
opuszczając gniazdo stare
z sobą wziąłem laptop wierny
jak trubadur swą gitarę
Nowy rozdział w księdze życia
czas stronice swe zapisze
wypełniając swym istnieniem
cztery kąty, oraz nisze
Nie wiem czy się tu spodoba
twórczej przyjaciółce Wenie
by wypełnić moje wiersze
swoim rymem i natchnieniem
Kumpel lub ktoś upierdliwy
już niedługo w progu stanie
wyłączając pracy budzik
przygotuje nam śniadanie
Szef przestanie a mnie patrzeć
jak to oni, zawsze z góry
bo przed drzwiami już pukając
stoi czas "Emerytury"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz