Wstaje nowy dzień za oknem
zapłakane deszczem oczy
stadko wron na czubku drzewa
się z pogodą słotną droczy
Szare pola, las, zagony
ani trochę piękna zimy
narty stoją już gotowe
czekam na jej odwiedziny
Na lodowiec hen wysoko
przyjdzie chyba mi wyjechać
by po białym gór dywanie
do doliny sobie zjechać
świąt nie czuję uroczystych
śnieg nie skrzypi pod nogami
sznurka kuligowch sanek
się nie widzi za saniami
Zabłąkane w niepewności
gęsie stada widzę w górze
pozostając tu do wiosny
sprzeciwiają się naturze
Mole gryzą w szafie futra
już przeceny handel robi
manekiny na letniaka
mini dziewczyn nogi zdobi
Brzmi kolęda jakoś dziwnie
karp zdziwione oczy robi
że w tych świętach niepodobnych
wigilijny stół ozdobi
By Jezusa grzać w stajence
są bydlątka nie potrzebne
choć prezenty pewno będą
będą święta jakoś biedne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz