niedziela, 23 lutego 2014

Za kominem

Za kominem w mym pokoju
świerszczyk swoje skrzypce schował,
ciężką zimę, słotną jesień
w ciemnej szparce przezimował.

Coraz częściej mruży oczka
i prostuje zgrabne nóżki,
główkę dźwiga choć zaspany
coś podnosi go z poduszki.

Pewnie to promyczek słońca
wszedł figlarnie w ciemną szparkę,
pieszcząc czule sztywne członki
chce zaprosić go na randkę.

Wstanie przejrzy swe skrzypeczki
skrzydła zmięte wyprostuje,
śpiewem ptaków pobudzony
z muchą w tańcu zawiruje.

Spała obok przy świerszczyku
z zimna bidulinka drżała,
z boków wiszą jej skrzydełka
bez jedzonka ciut zmarniała.

Widząc taką zabiedzoną
żal się mu zrobiło muchy,
skoczę mówi do spiżarni
żeby przynieść ci okruchy.

skrzypki zostaw lepiej tutaj
na nic się przydadzą w drodze,
mucha znając życie dobrze
powiedziała ku przestrodze.

Czasem skoczy ktoś do kiosku
żeby przynieść papierosy,
znika jakby go nie było
mimo że był w gatkach, bosy.

Z miną na śmierć skazanego
wylazł świerszczyk ze swej szparki,
by okruszki chleba przynieść
mądrej muszce ze spiżarki.    

             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz