niedziela, 23 czerwca 2013

Przygarbione życie

  Piął się do góry ku słońcu
żyjąc z ciepła i fotosyntezy,
korzenie wpuszczając głęboko
z siłami natury się mierzył.


Dumą był swego gatunku
epoki przeżył, stulecia,
czas wzrostu, potęgi i chwały
jak mgnienie mu przeleciał.


Rozsiewał wszędzie nasiona
w tym cała przeżycia siła,
z pnia i potężnej korony
duma i moc z niego biła.


Dąb rozłożysty kiedyś
wiekiem umęczony, stary,
zmierzwiona liści szata
suche sterczące konary.


Łysieje z zieleni coraz więcej
tu i tam konar odłamany,
od burz i błyskawic na pniu
głębokie zobaczysz rany.


Jak starzec przygarbiony stoi
burzami umęczony życia,
gdzie sił witalnych brakuje
perspektyw i chęci do przeżycia.

piątek, 21 czerwca 2013

Przez doliny




Przez doliny i przez lasy
drogą, szosą i ścieżkami,
horyzontem przyciągany
jadę kręcąc pedałami.

Resztki włosów muska bryza
w plecy wietrzyk mnie popycha,
pęd prędkości w dal porywa
grając melodyjkę w szprychach.

Raz z góreczki raz pod górę
z wałóweczką w bagażniku,
bez kierunku i bez celu
z setką chyba na liczniku.

Z marzeniami w bocznej torbie
z flaszką piwka schłodzonego,
nic nie może mnie zatrzymać
ani stać się też nic złego.

Mam też kocyk żeby usiąść
pompkę tylko do obrony,
gdy problemy robi facet
bo przysiadłem się do żony.

Czasem biorę z sobą Anię
bo ktoś musi mnie pilnować.
zdecydować kiedy wracać
torby i kocyk spakować.

Romantyczką jest ma Ania
powolutku jechać musi,
tam zachwyci się motylkiem
tam ją znowu łączka skusi.

Piknik robi co kilometr
na kocyku figle, psoty,
na przejażdżkę trochę dalej
nie ma ciągu ni ochoty.

Przez doliny i przez lasy
po opłotkach, pól drogami,
z torbą pełną cudnych wrażeń
powracamy rowerami.

sobota, 15 czerwca 2013

Koci lament

                                Na podwórku u rolnika
kocia dzisiaj brzmi muzyka,
już od rana kocur bury
ostrzy na kotkę pazury.

Na łańcuchu groźne psisko
zna za dobrze to zjawisko,
bo z sąsiedztwa młoda kotka
chodzi obok zwinna, wiotka.


 
Na zaloty mu się zbiera
jurność rozum mu odbiera,
to nie marzec kocie stary
pilnuj lepiej mysiej szpary.

Ogier w stajni spać nie może
jak go dorwie nie daj boże,
pogna po pastwisku kota
żeby przeszła mu ochota.


Ryczą przy dojeniu krowy
kozy mają już dzień z głowy,
trzęsą owce się w zagrodzie
bo je baran w transie bodzie.

Jak przy rżnięciu prosię kwiczy
z nikim w koło się nie liczy,
wystraszyło obok knura
będzie świetna awantura.

Kaczki , gęsi i pisklaki
mają frajdę z takiej draki,
rozgdakały się kokoszki
będą chyba jajka w groszki.

Koniec draki jest już bliski
niesie pani z mlekiem miski,
jedną dla kocura w łatki
drugą dla kotki-sąsiadki.

niedziela, 9 czerwca 2013

Gorycz

Szczęściem dla rodziców
są młode lata dzieci,
gdy w zdrowiu i radości
im czas beztrosko leci.


Widząc jak wyrastają
na ich życia podporę,
dumni że byli dla nich
opoką, skałą , wzorem.

Licząc że im pomogą
gdy przyjdą trudy życia,
im sił zabraknie młodych
i kogoś do współżycia.
 


 
Przez życia park jesienny
iść chciałem przy ich boku,
pomocnym być ramieniem
oraz światełkiem w mroku.

Synowską służyć ręką
coś przywieźć lub naprawić,
że świat się zrobił inny
pouczyć i doradzić.

Los zabrał mi możliwość
by służyć im opieką,
ich bliską czuć obecność
gdy jest się tak daleko.

Gorycz mnie dziś ogarnia
znieść chciałbym czas, granice
by móc bez przeszkód spełnić
dane im kiedyś obietnice.

Gniew natury


Próbuje się na nas zemścić
ukarać za złe traktowanie,
z potęgi swej robiąc użytek
jeszcze liczy na opamiętanie.
                                                                                                   
 
Na razie nas tylko straszy
siłę i moc swą pokazując,
miasta i wsie zalewając
i ludzi dorobek marnując.

Wiatrem czasami postraszy
zrywając dachy domostwa,
jakby powiedzieć chciała
to moja dla was riposta.

Podpuści by trochę przygrzało
tak zawsze przyjazne słońce,
by zniszczyć plony rolników
i trawę wysuszyć na łące.

A może to nie są pogróżki
klimat na dobre się zmienia,
podtopi lub wysuszy wszystko
nie będzie nic do jedzenia.

Czy jak przy bardzo chorym
za późno już na narzekanie,
zostaje nam tylko czekać
licząc na zmiłowanie.

Lub siły zbierając wszystkie
ratować co nie zmarnowane,
wiedząc już teraz co nas spotka
przygotować się na przetrwanie.

niedziela, 2 czerwca 2013

Park zaczarowany

Zanurzony w drzew zapachy
stoję tuż przy parku skraju,
zasłuchany w śpiew ptaszyny
oraz w cichy szmer ruczaju.                                                                                                                                                                          
Ciągnie kusi mnie do siebie           
jak dziewczyna nieznajoma,
by mnie uwieść, otumanić
rozpościera drzew ramiona.


 
Za plecami żyzne pola
tańczą z wiatrem zboża łany,
z szachownicą rolnych upraw
tworzą obraz malowany.

Wieczór prawie stoi w progu
rozsiewając cudne wonie,
niemożliwe by rozróżnić
lipa, kasztan czy piwonie.

Jak woalką panny młodej
tiulem mgiełek park okryła,
by natury przykryć łono
wrzos intymnie otuliła.

Nie móc oprzeć się naturze
jakąś obcą mocą gnany,
jak do łóżka poślubionej
wszedłem, w park zaczarowany.