Z braku czasu w tygodniu,
sobotni się duch budzi poety,
w niedzielę, bo przecież wolne
pęd gna mnie wierszoklety.
W życiu zgniecionym czasem
nic z mojej bladej twórczości,
jak szef nie to znowu Ania
wierszy ograniczają ilości.
Może byś został dziś dłużej
ględzi mój szef i naciska,
i Ania chce coraz częściej
bym spojrzał w jej oczy z bliska.
Więc jak mam tak zestresowany
twórczego dostać polotu,
kicz stworzyć lub jakiś poemat
doczekać się weny wzlotu.
I jeszcze do tego przeczytać
wiersze, które tak ładnie piszecie
o zimie która nie puszcza
lub pięknie widocznym w kobiecie.
Wstaję więc wcześnie raniutko
gdy noc sobie drzemie jeszcze,
czując jak się rozluźniają
mój czas ściskające kleszcze.
By ciszy śpiącej nie zbudzić
cichutko stukając w klawisze,
jak wiosna spragniona słońca
tak sobie piszę, piszę, piszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz