W pasiakach co dusze kaleczą
w rzędach jak na Apelu
ze strachem co bunt niweczy
bo stało naprzeciw zbyt wielu
Ubiór z nas czyni człowieka
już o tym oprawcy wiedzieli
wszyscy w tych samych łachach
żadnych szans z nimi nie mieli
Wpatrzeni w stal karabinów
z numerkiem na przedramieniu
w głodem męczonym ciele
duch poddał się unicestwieniu
By karmić pieca czeluście
przed bramą następne wagony
chcąc z dumy obedrzeć nowych
czekały faszyzmu zagony
„Praca nas czyni wolnym“
gdy godna jest za nią zapłata
karą jest oraz przymusem
gdy dzieli nas brama i krata
Stojąc naprzeciw pasiaków
na klamrze pasa z „Bóg z nami“
bezkarni w swojej potędze
świata się czuli panami
Co mord dzieli od ludzkiej dobroci
podobno jest coś jak sumienie
to co nas różni od zwierząt
to w dna jego nasze spojrzenie
Coś Bogu z sumieniem nie wyszło
bo wszystkich tak samo nie dręczy
lub po to dał nam świadomość
by wiedział kiedy zabija, męczy
Dzień kładący się do spania
słonku jasiek dał w ramiona
nocna lampka już na niebie
gwiazd woalką ozdobiona
Cień otula parku drzewa
ptaki się zbierają w stada
sroka zawsze tak krzykliwa
po cichutku z wroną gada
Mrok zapalił aut oczęta
wstęgą wiją się w oddali
w coraz większym cieniu domów
się czujemy bardzo mali
Zwalnia tempo życia zegar
jak bateria wyczerpana
ranek wróci jej żywotność
gdy nas zbudzi wcześnie z rana.
Zabrała się Europa
za nasze pieniądze
moc swą pokazując
i zaborcze żądze
Skusili nas procentem
na Szwajcarskie Franki
wciśli jakieś €-uro
za niemieckie marki
Nikt się nas nie pytał
czy chcemy tej wolności
Europy bez szlabanów
i banków zachłanności
Zadbają już w Brukseli
Euro biurokraci
by nikt z normalnych ludzi
się pracą nie wzbogacił
Pegidy poniedziałki
zabronić rząd próbuje
bo ludzi protest Merkel
w jej planach nie pasuje
Nie chce mieć naród wojny
z wiarą i terrorystami
zabronić im pobytu
i pognać ich z wiatrami
Przemysł zaś podpowiada
weź tych z trzeciego świata
bo mogą za grosz marny
tu robić długie lata
Za wszelką cenę pragną
zniszczyć tu opozycję
i tych co chcą nas bronić
wysłać na banicję
Kroczy zima w letnich butkach
szal po drodze gdzieś zrzuciła
zamiast w bieli, ciut zielona
styczeń z marcem pomyliła
Choć na nartach byłem w Austrii
śniegu też tam na lekarstwo
muszę pewnie sport zamienić
na pływanie lub kolarstwo
Klucze gęsi już widziałem
lub nie odleciały wcale
karmik ptasi nie wyjęty
w szopce leży na regale
U mnie jeszcze sen zimowy
dobrze czuję się w pościeli
w końcu kocham Panią Zimę
kiedy stoki śnieżkiem bieli
Pewno z wiosną się skłóciła
swej siostrzyczce na złość robi
ani się nie obrócimy
jak kwiatami sad ozdobi
Lepiej niech się z nią pogodzi
przyjść jej każe w kwietniu, maju
by naturę natchnąć życiem
by nam było tak jak w raju
Rozdarł swą mordę terroryzm
prawdziwe pokazując oblicze
strach siejąc, lęk, nienawiść
i śmierci zapalając znicze
Krzykaczy tu pełno islamu
żyjących z naszego socjalu
czas wielki by ich wyrzucić
i wysłać z powrotem do kraju
Ci wielcy obrońcy Islamu
mamieni słowami krzykaczy
pojęcia nie mają nawet
co Koran i ich wiara znaczy
Tak niby odważni mężczyźni
od bab uzależnienia się boją
więc każą im twarz zasłaniać
biją, gnębią i gnoją
Gdy przyjdą do swego raju
mordercy i męczennicy
Bóg, Allah czy Mohammed
tam w górze się z nimi policzy
Kopniaka zasadzi im w zadek
mówiłem wam nie zabijaj
więc bierz twoją czarną duszę
i szybko do piekła się zwijaj
A tam zamiast dziewic czekają
przez was gnębione kobiety
męskość wam wyrwą z gaci
doznacie piekielnej podniety
Nauczmy ich Koran czytać
tam też pisze o miłości
Mohammed też jest dobrocią
bez mordów, ucisku i złości